Przyjaźń na dobre, ale przede wszystkim na złe

W minionych wiekach na wyspie Koto istniało kotkańskie miasto Ifrit. Kotkańczycy byli z niego dumni, zwłaszcza z tamtejszego władcy zwanego królem Nujanem. Ten pan wielkich bogactw i wojsk miał potęgę na innych pobliskich wyspach. Kłaniali mu się Mysonie, Chomińczycy, a nawet Piesończycy z wyspy Miluno. Bez większego trudu zjednywał sobie obce plemiona.

Dzięki królowi Nujanowi wszyscy żyli spokojnie, wykonując to, co potrafią najlepiej. Jednak nie trwało to długo, gdyż po śmierci władcy, jego funkcję przejęła córka zmarłego, która od początku nie lubiła Piesończyków. Nie tolerowała ich szczekania i biegania za niektórymi Kotkańczykami, więc postanowiła zgładzić mieszkańców Miluno.

Wyruszyła na wyspę Piesończyków z armią liczącą pół tysiąca Kotkańczyków. Wykorzystała do tego gigańskie łodzie, w których – dzięki pewnym zakamarkom – można było się ukryć przed Gigantami. Tam znalazła też pożywienie dla swoich rycerzy. Po dwóch dniach drogi dotarli na miejsce i po przeciągnięciu swoich łap Kotkańczycy rozproszyli się, następnie zaczęli pazurami atakować czworonogów. Piesończycy należeli do miłych stworzeń, nie dziwi więc, iż wtedy przerazili się nie na żarty. Nigdy wcześniej nie widzieli takich wrogich sił. W zamierzchłych czasach to Wilkiny zjadały Kotkańczyków, ale ci już nie istnieją. Owszem, Piesończycy wywodzą się od Wilkinów, ale mimo wszystko mają inny gust kulinarny i według atakowanych, napad ten nie miał żadnego rozsądnego uzasadnienia.

Walki okazały się zacięte. Niektórzy Piesończycy wykopywali doły, w które wpadali ich nieprzyjaciele. A Kotkańczycy skrywali się za pniami drzew lub siedzieli na gałęziach, aby w odpowiednim momencie skoczyć na oczekiwaną postać i zacząć ją bezlitośnie drapać. Jednakże po tygodniu takich bitew obie strony miały dość. Brak czasu na zdobywanie pożywienia sprawił głód wśród skonfliktowanych stron. Wobec tego ogłoszono rozejm.

I jedni, i drudzy zaczęli współpracować, aby przeżyć. Trwało to tydzień, miesiąc, rok, dekadę, wiek, stulecie. Przyjaźń między Piesończykami i Kotkańczykami trwała nawet w chwili najazdu na nich przez Tygrysyńczyków. Za sprawą mądrości i wykonywanych wspólnie prac przetrwali próbę czasu i niepewne momenty. Dopiero uderzenie meteorytu w ich ziemię sprawiło, że ich populacja znacznie się zmniejszyła. Nie ma co jednak rozpaczać, dzięki temu powstały Ludziska, które dzisiaj trzymają w domach Kociaki i Psiaki w odróżnieniu od Tygrysiaków i innych potomków dawnych łobuziaków.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *