Po pierwsze – zdrowie, a po drugie – nie do końca ufać lekarzom

Martwiliśmy się, że to mniejsze zachoruje, gdy pójdzie do przedszkola. Nic podobnego, choruje starsze. Wszystko wokół niego, byle lekarz nie musiał przepisywać mu antybiotyku.

On od początku miał przeboje ze zdrowiem. W szpitalu zaraził się, jak już wcześniej napisałem, bakterią szpitalną, potem żona dwoiła się i troiła, aby udowodnić przed pediatrą, aż ta w końcu skierowała dziecko do szpitala. Tam z grymasem twarzy w końcu przyjęli syna, a po kilku dniach wyhodowano klebsielle pneumoniae. Do tego momentu i dziecko się męczyło, nie śpiąc, i żona rzadko mogąc usnąć. Na szczęście pomagali inni, a żonie od początku instynkt dobrze podpowiadał. Oczywiście nikt nie jest winny, ba, w takich sytuacjach szpital, w którym przyszło dziecko na świat, zwala winę na matkę, że źle karmi, że dziecko wyczuwa emocje itp., co tylko pogarsza stan matki. Matka Krisa od początku podejrzewała, jak tylko zaczęło się dziecko dziwnie zachowywać w szpitalu, że coś jest nie tak. Pierwsza doba była spokojna, a później masakra. Miesiąc po wypisaniu dziecka, to zachorowało na zapaleniu płuc. To nie było normalne, zwłaszcza, że dbało się o nie (nawet tu dziadkowie byli dzień dzień przy tym bobasku).

Na szczęście to już było i nie wróci, ale teraz trzeba zmierzyć się z kolejnym świństwem, które doczepiło się do syna. Walka więc trwa. Idę w niej pomóc 🙂

#EOF

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *