Ferie i niebawem uroczystość 70. rocznicy narodzin teścia

Ostatnimi czasy tyle się działo, że nie było czasu zastanowić się dłużej nad ważkimi sprawami.

Niebawem Kris ponownie odwiedzi osobę od kolan i dowiemy się, czy coś już się zaczęło goić. Dodatkowo ma dużo pracy w związku z projektem w gimnazjum. Oprócz tego ma zrobić plakat z informacją o jakimś mieście anglojęzycznym i chce wykonać w tym nadchodzącym tygodniu makietę jakiegoś angielskiego obiektu. Codziennie też rozwiązuje zadania matematyczne.

Kordi nadal lubi się uczyć, co nas bardzo cieszy. Traktuje to jako poznawanie świata. Sam z siebie wczoraj otworzył atlas zwierząt i dowiadywał się, jakie zwierzęta mieszkają w jakim rejonie danego kontynentu. Umiał już zwierzęta z Azji, teraz przyswoił wiedzę o zwierzętach w Afryce, w tym na Madagaskarze, co nie było dla niego takie trudne.

Doszliśmy do wniosku, że nie pojedziemy na te ferie, gdyż w Polsce jest dość nieczyste powietrze, a za granicę wolimy nie jechać zimą. Niektórzy chcą zimą zaczerpnąć ciepła i wybierają ciepłe kraje, ale dla nas byłby to za duży szok. Zimowe wakacje więc są pod znakiem zabawy i nauki z dziećmi oraz odwiedzania muzeów i znajomych, jeżeli powietrze na to pozwala.

Starszemu pozwoliliśmy oglądać Ojca Browna, młodszy zaś ogląda filmy familijne w języku angielskim – jeden odcinek i jeden film dziennie. Ten drugi synuś czasami ma kłopot. Gdy pisze jakąś pracę po polsku, czasami tworzy zdanie zgodnie z angielskim. Dobrze, jeśli sam to zauważy, uśmieje się i poprawi, gorzej, gdy przeoczy i ktoś mu to wskaże – wtedy na jego twarzy pozostaje smutek trwający co najmniej kilka minut. I na nic wszelkie słowa pocieszenia i mowa, że będzie dobrze. Kiedyś pewnie będzie się z tego śmiał 🙂

Wczoraj rozebraliśmy choinkę, czas najwyższy, to w końcu był już 2 lutego. Za rozebranie choinki dzieci otrzymały cukierki, które na niej wisiały. Dzisiaj zaczyna się pierwszy etap przygotowań na 14 lutego. Ten dzień dla naszej rodziny jest o tyle wyjątkowy, że teść w tym dniu kończy równe 70. urodziny. Zatem mamy dwa święta jednego dnia 🙂 Oczywiście zabawa urodzinowa będzie o 4 dni wcześniej, ale i tak na chwilę spotykamy się z nim też w Walentynki.

 

PS.

Michał, pamiętaj o przywiezieniu tej paczuszki. Miałem przypomnieć 😉

 

#EOF

Już bez naszego znajomego…

 

Tyle się działo,  że wcześniej napisać się nie dało 🙂

Urodziny Kordiego były udane. Niestety, w urodziny Krisa zmarł znajomy. Pod koniec listopada miał wypadek samochodowy. Kierowca tira złamał zakaz w miejscu niezabudowanym, co przyczyniło się do śmierci kolegi, który jechał z prędkością ponad 50 km/h.

Był to dla mnie szok, gdyż niegdyś rozmawialiśmy o tym, jak trudną mają pracę kierowcy większych pojazdów, jak muszą się śpieszyć, by zdążyć, jak są „poniewierani” na zachodzie i jak niebezpieczni ludzie znajdują się w ich środowisku. Pomijając wyprzedzanie na autostradzie ciężarówki przez ciężarówkę, która jedzie jedynie 5 czy 10 km/h wolniej, trzeba dodać nagminne łamanie przepisów, a także przesadnie wolną jazdę, co przyczynia się do utraty przez innych kierowców cierpliwości i wyprzedzanie nawet w niedozwolonych miejscach i „na trzeciego”. Gdy się jeździ całymi dniami z województwa do województwa chociaż przez rok, to się nabywa takowe, niekoniecznie przyjemne, doświadczenia.

Uważajcie na drogach, moi drodzy!

 

Święta minęły, a spędziliśmy je w sporym gronie. Nadchodzi Sylwester, zatem:

W nadchodzącym roku…
Tak jak Wy dotykacie życia przyjaciół z wrodzoną słodyczą, niechaj Wasz Nowy Rok będzie tak słodki i pikantny, jak to tylko możliwe.
Niech każdy dzień 2018 roku przyniesie Wam słodkie niespodzianki wypełniające Wasze życie szczęściem.
Życzę Wam wszystkim świetnej zabawy, Wasze życie niech kołysze się jak piękne uderzenia bębna.

Miłego Sylwestra.

In the coming year…
Just as you touch the lives of friends with your innate sweetness, may your New Year be as sweet and savory as can be.
May every day of 2018 brings you sweet surprises that fills your life with happiness.
I wish you all have great fun, your life will rock like beautiful beats of drum.

Have a nice New Year’s Eve.

 

I pamiętajcie, spotykamy się u Adama!

 

#EOF

Podsumowanie ostatnich tygodni

Wiem, długo nie pisałem. Jednak nie zapomniałem tu zajrzeć i napisać podsumowanie ostatnich tygodni:

Po pierwsze – urodziny kochanej udane! Dziękuję gościom za uczestnictwo w tej uroczystości.

Po drugie – Kris jest zwolniony z WF. Następna wizyta u specjalisty za pół roku. Ma oszczędzać się, tylko że do tej chwili poświęcał się na boisku dla swej drużyny, na treningach i ciężko mu się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Stan jego kolan wymaga jednak zerwania z dotychczasowym trybem życia.

Po trzecie – Tak jeden, jak drugi syn uczą się dobrze, ale to dopiero początek roku szkolnego, więc nie ma, co chwalić dnia przed zachodem słońca. Za to można ich pochwalić za oryginalne prezenty dla mamy 🙂
Pomysłowe te dzieciaki XXI wieku.

Po czwarte – Chcieliśmy w zbliżającym się tygodniu odwiedzić Who, ale od wczoraj coś próbuje mnie zaatakować i wątpię, by to się udało. Ach, te jesienne pogody i choróbska!

I po piąteŻyczę Wam zdrowia!

#EOF

Powrót do pracy i spraw codziennych

Przed urlopem zadbaliśmy, by wykonać pewne rzeczy z wyprzedzeniem, zarówno w sprawie pracy, jak szkoły. Dlatego nie mamy zbyt wiele do nadrobienia, a wyprawki szkolne są od dawna gotowe. Oczywiście, często nauczyciele podają dane do zakupu dopiero we wrześniu, co bardzo irytuje rodziców, ale my wychodzimy z założenia, iż można kupić więcej, nawet jeśli szkoła tego nie wymaga, bo u nas wszystko znajduje swój sens istnienia.

Kordi nie może się doczekać powrotu do szkoły. Już liczy godziny, kiedy usiądzie w ławce i obok postawi plecak. Chciałby, aby dziś był już wtorek. Natomiast Kris ma mieszane uczucia. Na początku będzie zwolniony z WF, a przecież dla niego sport to najważniejsza część życia. Dbanie o kondycję, szybkość (nadal jest bliski pobicia rekordu szkoły w biegu) to codzienność, niezbędna czynność, jak oddychanie. Jednak problemy z kolanami wywołały chaos w jego poukładanym życiu i doprowadziły na ławkę rezerwowych. Jak nie plwocina z ust, to teraz inny problem ze zdrowiem. Z trudem się godzi z takim obrotem sprawy. Brak treningów z piłki nożnej – katastrofa. To dla niego za dużo złego naraz. Lepiej jednak, żeby w ogóle mógł chodzić. Dlatego przyjął, że walczy o sprawność, a to pewien rodzaj aktywności.

Trzymam za Ciebie kciuki synu. Robimy wszystko, byś nie skończył na wózku! Masz być pełen optymizmu, a będzie dobrze 🙂

#EOF

Wczasy udane. I jeszcze jedna dobra nowina – znamy przyczynę czerwonej plwociny!

Wakacje dobiegają końca, a my wróciliśmy wczoraj do domu cali i zdrowi, mimo iż niektórych na ulicach zbyt mocno ponosi. Hura! Cali!

Sierpień upłynął, jakby to ująć, bardzo aktywnie. Nie mieliśmy czasu na nic innego, oprócz na zaplanowane wcześniej sprawy. Byliśmy w wielu miejscach, ale tym razem zwiedzanie nie było na pierwszym planie. Postawiliśmy na sport i dbałość o postawę dzieci oraz na badania Krisa.

Niedługo po przyjeździe do domu (wróciliśmy po godzinie czternastej) i odświeżeniu się, zjedzeniu i odpoczęciu z godzinę, musieliśmy pojechać do laryngologa. Już wiadomo skąd ten czerwony śluz z gardła u dziecka. Kris ma problem z wewnętrzną budową noska i to wszystko cofa się na tyle, że potem wykrztusza to ze śliną. Bierze już na to leki do smarowania i w sprayu, ale to tylko zalecza ten stan, a nie go rozwiązuje. Ażeby pozbyć się tego na zawsze, trzeba byłoby przeprowadzić operację, a zniekształcenie od normy jest tak niewielkie, że podobno nie warto nawet o tym myśleć. Kris jednak musi uważać na przeziębienia, ponieważ wszystko wróci, w tym krwioplucie. Laryngolog naprawdę się poznał na chorobach Krisa, ponieważ nasz starszy syn ma jeszcze jedną chorobę związaną z przełykiem i po zbadaniu go od razu o tym wspomniał, jak też o tym, iż nowo poznana przypadłość syna wywołuje u niego krwawienia z nosa, zwłaszcza z lewej dziurki. Nie miał żadnej informacji o tym, nawet skierowania, gdyż poszliśmy do niego całkowicie prywatnie. Cóż, jeszcze niektórzy dobrzy lekarze zostali w naszym kraju 🙂 Oby tak było dalej, czeka nas jeszcze kardiolog. Poza tym ma coś z kolanami, bolą, a jedno nawet mu się rusza w nietypowy sposób, gdy dotyka je palcami. Stało się to dwa dni przed przyjazdem, więc w przyszłym tygodniu będziemy musieli szukać ortopedy.

Aktywnie spędzone chwile. Jak można spędzać z dziećmi czas poza leżeniem plackiem na plaży?

Graliśmy* w badmintona, ping-ponga, siatkówkę, koszykówkę, piłkę nożną, a nawet przez godzinę korzystaliśmy z kortu tenisowego i muszę przyznać, że gra nie należy do łatwych i lekkich, ale to chyba oczywiste 🙂 Biegaliśmy, z wyjątkiem mnie, a także dzieciaki bawiły się w berka, ptasie gniazda i komórki. I jakby to było, gdybyśmy nie pojechali się wykąpać nad jezioro? To niemożliwe! Wszyscy z chęcią zanurzyli się co najmniej do pasa – Kordian i ja, a reszta do szyi. Mamusia oczywiście zanurkowała, ale nie dałem się nabrać, wiedziałem bowiem, że potrafi na dość długo wstrzymać oddech.

Robiliśmy wiatraki, latawce, a nawet udało się przejść jednego dnia 15 km (dla Kordiego to pierwsza tak długa, piesza wyprawa). Przez całe wakacje inne rodziny, z dziećmi i te bez, przyłączały się do nas. Dość wesoło płynął czas i tak naprawdę dopiero co rozpakowuję rzeczy, jeszcze nawet nie spojrzałem na mój telefon komórkowy, który zostawiłem przed wyjazdem w domu teściów (telefon miała tylko moja ukochana). Pojedziemy po niego w niedzielę. Tak też podczas urlopu byłem całkowicie odizolowany i dopiero teraz usiadłem przed komputer. I co pierwsze zrobiłem? Usiadłem napisać ten wpis, aby w przyszłości dzieci mogły się z nim zapoznać i przypomnieć, jak to było latem 2017 roku. Do tego zrobiliśmy trochę zdjęć, zatem odtworzenie wspomnień powinno być znacznie łatwiejsze.

*Mnie wliczamy tam, gdzie nie ma siatkówki, koszykówki i piłki nożnej.

PS.
Wybaczcie, ale Waszych e-maili nie czytałem i nawet nie chciałem, bo było zbyt przyjemnie, by zatapiać wzrok w jakikolwiek wyświetlacz 🙂 Nawet szef miał trudność z kontaktem do mnie, ale na szczęście kiedyś nr tel. żony był moim, więc zadzwonił na stary i się dodzwonił. Pomogłem via phone i obyło się bez skrócenia wakacji dzieciom 🙂 Bądźcie też wyrozumiali w sprawie SMS-ów itp. Nie muszę już po raz enty pisać, że komentarzy tutaj raczej nie czytam? Wiem, że przybyło ich sporo, ale nie mam chęci tego czytać i weryfikować, dlatego pewnie wylecą bez czytania, albo poczekają na moje chęci 🙂 Nie można mi zarzucić, że nie ostrzegałem 😛 Zdjęcia z naszych wakacji zobaczycie, tradycyjnie już, na początku 2018 roku.

Wracajcie z tych wakacji wypoczęci.
Szerokiej drogi.

#EOF

W połowie wakacji

Od ostatniego wpisu miałem mały wypadek, ale nic mi nie jest 🙂 Przepraszam, że nie mam czasu tu bywać na dłużej i czytać, co piszecie, ale uprzedzałem, wolę bez komentarzy, bo te trzeba weryfikować.

Starszak wrócił ze wczasów. Dostał od nas telefon ASUS i spinnera. To nagrody za dobre wyniki szkolne i z zachowania. Młody ze spinnera jest równie zadowolony, tym bardziej że jego oryginał kręci się dłużej od oryginału, ale innego modelu, brata. Co za rywalizacja ! 🙂

Kris miał na wakacjach dwa kleszcze. Pediatra skieruje go na badania, jeśli pojawi się wędrujący rumień lub inny objaw. Na razie czekają nas inne, wcześniej planowane badania, zwłaszcza że coraz częściej pojawiają się krwotoki z nosa.

Młodszy poznaje, czym jest „granie w gumę”. Śmieje się, gdy mu się udaje dobrze wykonać zadanie. Na razie daje radę, gdy gumka jest na poziomie kostek.

Dzisiaj graliśmy z Krisem i jego kolegą w badmintona, chociaż pojawiający się co jakiś czas wiatr krzyżował plany zagrań. Moja ukochana zagrała z synami i ich kolegami w piłkę nożną. Można więc powiedzieć, że spędzamy sobotę, i nie tylko ten dzień, dosyć aktywnie. A, zapomniałbym, moja druga połowa została ciocią, tzn. „ciocią” kolegi starszego syna, który poprosił ją, czy może tak do niej się zwracać. Te dzieciaki! 🙂

#EOF

Młoda głowa pełna pomysłów na lato

Ostatnio popularne są u nas zioła. Kordi obierał je z liści i wrzucał do butelek, by zapełnić to wszystko octem. Potem tylko naklejał nazwy – ładne etykietki. To małe buteleczki, więc szybko zużyjemy ich zawartość do sałatek 🙂

Na dworze młodszak zajadał się z kolegami szaszłykami. Wykonał je sam, pod bacznym okiem mamy, z różnych owoców i był z siebie dumny 🙂 Jego koledzy i koleżanki zjedli je w kwadrans. Potem zajęli się rzucaniem piłką do celu. I tak bawili się, aż pojawił się deszczyk.

Korduś ma wiele pomysłów, a to mnie cieszy. Kreatywność jest wstępem do realizacji i spełnienia 🙂

Życzę Ci synku tego. Pewnie jeszcze nie wiesz do końca, o czym tu piszę, ale się dowiesz w swoim czasie.

#EOF

Przyjaźń na dobre, ale przede wszystkim na złe

W minionych wiekach na wyspie Koto istniało kotkańskie miasto Ifrit. Kotkańczycy byli z niego dumni, zwłaszcza z tamtejszego władcy zwanego królem Nujanem. Ten pan wielkich bogactw i wojsk miał potęgę na innych pobliskich wyspach. Kłaniali mu się Mysonie, Chomińczycy, a nawet Piesończycy z wyspy Miluno. Bez większego trudu zjednywał sobie obce plemiona.

Dzięki królowi Nujanowi wszyscy żyli spokojnie, wykonując to, co potrafią najlepiej. Jednak nie trwało to długo, gdyż po śmierci władcy, jego funkcję przejęła córka zmarłego, która od początku nie lubiła Piesończyków. Nie tolerowała ich szczekania i biegania za niektórymi Kotkańczykami, więc postanowiła zgładzić mieszkańców Miluno.

Wyruszyła na wyspę Piesończyków z armią liczącą pół tysiąca Kotkańczyków. Wykorzystała do tego gigańskie łodzie, w których – dzięki pewnym zakamarkom – można było się ukryć przed Gigantami. Tam znalazła też pożywienie dla swoich rycerzy. Po dwóch dniach drogi dotarli na miejsce i po przeciągnięciu swoich łap Kotkańczycy rozproszyli się, następnie zaczęli pazurami atakować czworonogów. Piesończycy należeli do miłych stworzeń, nie dziwi więc, iż wtedy przerazili się nie na żarty. Nigdy wcześniej nie widzieli takich wrogich sił. W zamierzchłych czasach to Wilkiny zjadały Kotkańczyków, ale ci już nie istnieją. Owszem, Piesończycy wywodzą się od Wilkinów, ale mimo wszystko mają inny gust kulinarny i według atakowanych, napad ten nie miał żadnego rozsądnego uzasadnienia.

Walki okazały się zacięte. Niektórzy Piesończycy wykopywali doły, w które wpadali ich nieprzyjaciele. A Kotkańczycy skrywali się za pniami drzew lub siedzieli na gałęziach, aby w odpowiednim momencie skoczyć na oczekiwaną postać i zacząć ją bezlitośnie drapać. Jednakże po tygodniu takich bitew obie strony miały dość. Brak czasu na zdobywanie pożywienia sprawił głód wśród skonfliktowanych stron. Wobec tego ogłoszono rozejm.

I jedni, i drudzy zaczęli współpracować, aby przeżyć. Trwało to tydzień, miesiąc, rok, dekadę, wiek, stulecie. Przyjaźń między Piesończykami i Kotkańczykami trwała nawet w chwili najazdu na nich przez Tygrysyńczyków. Za sprawą mądrości i wykonywanych wspólnie prac przetrwali próbę czasu i niepewne momenty. Dopiero uderzenie meteorytu w ich ziemię sprawiło, że ich populacja znacznie się zmniejszyła. Nie ma co jednak rozpaczać, dzięki temu powstały Ludziska, które dzisiaj trzymają w domach Kociaki i Psiaki w odróżnieniu od Tygrysiaków i innych potomków dawnych łobuziaków.

Początek letnich dni

Kris wyjechał na wakacje. W domu zapanowała cisza. Nie zawsze panuje, gdyż Kordi momentami umie dać czadu swoim gardełkiem, ale w porównaniu do starszego, jest jak mysz pod miotłą. Mam nadzieję, że starszak dobrze się bawi, a czyściejsze powietrze dobrze podziała na jego organizm.

Miłego wypoczynku Kris!

My natomiast pracujemy w tygodniu, wtedy zajmują się nim nasi zaufani znajomi, a w weekend próbujemy zabawiać młodszego. Wyjeżdżamy z nim w 2. części wakacji, zatem musimy mu organizować pewne atrakcje, co nie sprawia zbyt dużo kłopotów 🙂 Dzisiaj np. bawił się stosem kulek oraz uczył się grać w bilarda (to był mały stół do bilarda). Teraz czyta książkę o ptakach, dokładnie co jedzą zimą sikorki i sroki, jakie domki najlepiej dla nich wybudować, a jakie karmniki.

Nie wiem czy zdołam dzisiaj jeszcze coś dopisać. W końcu zajmuję się dzieckiem 🙂

#EOF